
Zastanów się nad swoimi wydatkami z ostatniego półrocza. Ile kupiłaś nowych par butów? Wiem, aż grzech nie wziąć, gdy twoje wymarzone kozaki świecą na czerwono ceną niższą o 500 zł, a te czółenka z cudną aplikacją możesz mieć gratis, jeśli wydasz na inne buty zaledwie 200 zł. Jak wiele pieniędzy poszło ci na ubrania? Najpierw zimowa, wiosenna, teraz letnia wyprzedaż. Tu stówka na bluzeczkę, tam dwie na płaszczyk i gdzieś jeszcze kolejna na jeansy. A inne przyjemności? Wyjazd w góry na weekend majowy, nowe zasłony do salonu, kolczyki, trochę kosmetyków do makijażu (bo w jednej z sieciówek była promocja), jakieś drobne umilacze – wypad do kina, fryzjer, ptasie mleczko, godzina w siłowni. Pewnie nazbierałoby się tego sporo. Odpowiedz mi więc na jedno, elementarne pytanie – dlaczego uważasz, że nie stać cię na prawdziwy fotelik do samochodu dla twojego dziecka?
Na rynku wybór fotelików jest olbrzymi. Ciężko jednak znaleźć ten jeden, odpowiedni. Niestety, bez względu na to, jaki wybierzemy, chcąc mieć pewność bezpieczeństwa, nie będzie on kosztował mniej niż tysiąc złotych. Owszem, są tańsze, dobre, ale używane. Odradzam jednak takie rozwiązanie, bo nigdy nie macie pewności, że fotelik nie brał udziału w wypadku, albo jakaś jego część nie zużyła się już na tyle, że nie będzie chronić dziecka. Na używanym foteliku możecie zaoszczędzić jakieś 200 – 300 złotych, dlatego lepiej odmówić sobie pary butów, dwóch miesięcy siłowni albo jakiejś fajnej kiecki i zainwestować w nowy. Zagłuszanie sumienia steropianowymi pseudofotelikami za 150, 300 albo 500 złotych nie rozwiąże problemu. Czy czułabyś się bezpiecznie w domu z tektury? Oczywiście, że nie! I żadna combo – srombo nazwa nie zapewni twojemu dziecku bezpieczeństwa, bo nie sztuką jest założyć piękną, oczojebną – tak przecież modną teraz – tapicerkę na gówniany fotelikopodobny twór, który na zdjęciach wygląda zajebiście. Myślisz, że w gazecie informującej o wypadku na pierwszej stronie też będzie pięknie się prezentował?
Zajmijmy się więc prawdziwymi fotelikami. Nie zakładamy innej opcji, jak zakup fotelika posiadającego nie tylko europejskie certyfikaty bezpieczeństwa ECE R44-03 oraz ECE R44-04 ale też pozytywne wyniki testów zderzeniowych przeprowadzanych przez niezależne organizacje, takie jak np. ADAC.
Na co należy zwrócić uwagę?
1. Na rynku jest kilka kategorii fotelików, jednak nie zawsze powinniśmy się nimi kierować, ponieważ niekoniecznie oddają one faktyczne potrzeby dziecka. Pierwsza bezwzględnie nakazuje wozić dzieciaka w tak zwanej skorupce, czyli foteliku nie tylko zabezpieczającym głowę, ale również dbającym o kręgosłup. Tu jedyne, co może wzmocnić bezpieczeństwo, to wybór nosidełka mocowanego do samochodu systemem isofix.
Kolejna kategoria to fotelik dla dziecka około sześciomiesięcznego. Szukając takiego spotkałam się jeszcze z błędnym określaniem przedziału na podstawie wagi dziecka. Od 2013 norma i-Size nakazała dokonywanie wyboru fotelika w oparciu o wzrost, a nie wagę dziecka. To oczywiste, że waga absolutnie nie oddaje gabarytów, tzn. wysokości ułożenia główki, ramion, itd. Wiem coś o tym. W końcu ja sama ważę tyle co modelki… Niestety, jestem od nich niższa o jakieś 25cm… Główka dziecka nie może wystawać poza obrys oparcia fotelika, bo groziłoby to poważnymi urazami szyi. Dlatego foteliki zgodne z normą i-Size nie dzielą się już na kategorie wagowe (0, 0+, 1, 2 itd.), ale ich rozmiar uwzględnia dwie rzeczy – wzrost wyrażony w centymetrach oraz maksymalną wagę dziecka, które może danego fotelika używać.
Kompletnie nielogiczną kategorią fotelika jest dla mnie przedział 0 – 36kg. Wychodzi na to, że w tym samym foteliku mogę przewozić B1 (~ 34 kg) i B2 (ponad 8 kilosów konkretnej masy). Wiecie jak to się mówi, jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do d… W takiej kategorii żadne dziecko nie będzie bezpieczne, bo fotelik nie będzie gwarantował maksimum ochrony dziecku w razie zderzenia, ponieważ jego konstrukcja nie uwzględnia dynamicznie zmieniających się proporcji ciała dziecka.
Dziecko powinno mieć trzy foteliki (minimum!). Ostatni w wieku około 4 lat. I to ten, który jako pierwszy mocuje się wyłącznie przodem do kierunku jazdy!
2. I właśnie tu zajmę się najpopularniejszym ostatnio tematem – kierunek jazdy. Norma i-Size nakłada obowiązek przewożenia dzieci tyłem do kierunku jazdy. Ostatnie badania wykazują, że dzieci co najmniej do 15 miesiąca życia są dużo bezpieczniejsze w podróży, gdy są przewożone tyłem do kierunku jazdy. Dopiero wtedy ich mięśnie szyjne są na tyle silne by wytrzymać nagłe szarpnięcie wywołane kolizją czołową.
Jeśli niemowlę podróżowałoby przodem do kierunku jazdy, w przypadku kolizji czołowej, jego duża i ciężka głowa w stosunku do reszty ciała nie mając podparcia, zostałaby szarpnięta do przodu. Mogłoby to spowodować bardzo poważne uszkodzenia i obrażenia szyi oraz głowy. Przy mocnym zderzeniu kręgosłup zwyczajnie może nie wytrzymać i nie utrzymać główki! Przewożenie niemowląt tyłem do kierunku jazdy gwarantuje, że w chwili zderzenia czołowego, głowa dziecka ma podparcie, a siły działające podczas wypadku, rozchodzą się po większym obszarze, przez co są amortyzowane.
Dziecko może być przewożone tyłem nawet do szóstego roku życia. Im dłużej, tym lepiej i bezpieczniej dla niego.
3. I-Size promuje mocowanie poprzez system ISOFIX. Dzięki temu fotelik staje się integralną częścią samochodu. Niestety, nie wszystkie samochody posiadają ten system. W sklepie z fotelikami dowiedziałam się, że podobno od 2000 roku większość aut powinna być wyposażona, nowsze mają na pewno. Musimy więc najpierw sprawdzić nasze auto. Jeśli takiego systemu nie posiadamy, pozostaje wybór wśród fotelików montowanych pasami.
4.Nie każdy fotelik będzie pasował do każdego auta. Dlatego należy najpierw to sprawdzić. Producenci zazwyczaj mają takie listy samochodów kompatybilnych z ich fotelikami, dlatego koniecznie należy się z nią zapoznać. Na stronkach producentów fotelików samochodowych są też specjalne aplikacje, które nie tylko sprawdzą, czy nasze auto było sprawdzane pod względem kompatybilności z danym fotelikiem, ale również zobaczymy, jak powinniśmy go zamontować, na którym fotelu może być wożony.
Wbrew pozorom zakup fotelika nie jest więc tak trudną sprawą.
Sprawę doboru fotelika mamy za sobą. Pozostaje znów kwestia finansów. Wiesz już, że skrobnie cię to minimum półtora tysiąca, w dobrej promocji znajdziesz może coś za tysiąc złotych. Chociaż miałaś pół roku czasu na zebranie gotówki, omamiły cię jednak te wyprzedaże, buty, kiecki i fitnessy, portfel świeci pustką. Ale jest nadzieja! Jeden z banków pomyślał nie tylko o własnych korzyściach ale o bezpieczeństwie najmniejszych. Oferuje kredyt do 2000 zł na zakup fotelika (trzeba przedstawić dowód zakupu!). Najważniejsze, że pożyczka nie jest obciążona żadnymi opłatami, oprocentowaniem, itd. W 10 ratach oddajesz dokładnie tyle, ile weźmiesz. Jeśli fotelik będzie kosztował 1500 zł, rata będzie równa 150 zł, jeśli 2000 – 200 zł, itd. Jest to więc całkiem dobre rozwiązanie.
Nie masz już więc żadnej wymówki, aby nie kupić dziecku bezpiecznego fotelika. Nic nie stoi na przeszkodzie. Pamiętaj, że wyrazem największej miłości rodzicielskiej jest dbanie o zdrowie i życie dzieci.
Przeczytaj jeszcze raz uważnie cały tekst i poszukaj w okolicy sklepu z fotelikami. Nie żałuj pieniędzy. Zastanów się, czy twoje nowe buty warte są więcej niż życie dziecka?